NS RAG +1 po roku użytkowania

Jeżeli miałbym NS RAG +1 porównać do marki samochodowej – byłaby to z pewnością Alfa Romeo. Z jednej strony radość z posiadania świetnie wyglądającego i fajnie jeżdżącego roweru, z drugiej smutek spowodowany niedopracowanymi detalami.

Historia jakich wiele. Od szosy do gravela…

Po wielu latach fascynacji rowerami szosowymi nastąpiła zmiana. W 2020 roku kupiłem gravela i nie żałuję! Słabo jeździ się po łódzkich drogach i ścieżkach rowerowych typową szosą. Dziury w nawierzchni często przypominając kratery, krawężniki mają po 5 cm wysokości, nie mówiąc o ścieżkach, które w wielu miejscach są wyłożone kostką. Dlatego po roku posiadania Cannondale Synapse zapadła decyzja – potrzebuję bardziej praktycznego roweru do jazdy na co dzień. Do pracy i z powrotem, a w weekendy na trochę dłuższe dystanse – takie do 100-150 km.

Decyzję o zakupie poprzedziły długie godziny przed ekranem komputera. Przeglądanie poszczególnych modeli, dobór osprzętu, geometrii, itd. Ale sam zakup był dziełem przypadku. Na początku byłem skłonny położyć na blacie sklepu rowerowego nieco ponad 5.000 zł i kupić NS RAG +2, na osprzęcie Sram Apex z mechanicznymi hamulcami. spodobało mi się bardzo niebieskie malowanie ramy połączone z oponami skinwall (jasne boki). Ta konfiguracja wyglądała zabójczo na stronie producenta i na żywo w sklepie.

Niestety, szalony rok 2020 i ogromna popularność rowerów zrobiły swoje. W lokalnym sklepie wszystkie NS-y RAG +2 się wyprzedały. Na szczęście dużo jeżdżę po Polsce, także podczas jednego z wypadów skorzystałem z okazji i zajrzałem do krakowskiego dealera marki NS.

Tam po raz pierwszy zobaczyłem na oczy NS RAG +1. I mnie zamurowało! Na ekranie komputera wydawało mi się, że rama ma nieciekawy, szary kolor. W rzeczywistości ma „stalowy” lakier o specyficznej, szczotkowanej strukturze. Do tego dochodzą miedziane dodatki – piasty, podkładki pod mostek i zacisk siodła. Obręcze o delikatnym stożku z dużymi napisami również dodają dużo uroku. Całość zrobiła na mnie na prawdę dobre wrażenie! Nie zastanawiając się długo stwierdziłem, że zainwestuję więcej pieniędzy wybierając numer „+1” zamiast „+2”. Hydrauliczne hamulce i korba w grupie Sram Apex były dodatkami wynikającymi z wyższej ceny.

Wygląd to nie wszystko.

Co prawda wygląd „postawił kropkę nad i” w sprawie zakupu NS RAG +1, ale nie było oczywiście decydującym argumentem. Analizując podstawy – przypasowała mi geometria roweru. Rama jest bardziej przełajowa, niż gravelowa. Ma całkiem „agresywne” kąty przypominające te z szosy, co było dla mnie korzystne ze względu na to, że wcześniej jeździłem na Cannondale Synapse. Byłem przyzwyczajony do bardziej sportowej sylwetki na rowerze i tu NS wydawał się dobrym wyborem. Na wzrost 176 cm wziąłem rozmiar ramy 54. Czyli typowy, bez niespodzianek.

Rama aluminiowa jest ładnie pospawana. Widać do prawda spawy, ale nie ma tragedii. Do jakości wykończenia nie można się przyczepić, tak samo jak do sztywności całej konstrukcji. Ciekawie wyprofilowana jest rura dolna tylnego trójkąta od strony napędu. Jest nieco obniżona, co umożliwia zastosowanie opon o rozmiarach 700x40c.

Jeździłem na różnych rowerach aluminiowych, również takich, które gięły się jak plastelina po każdym mocniejszym ruszeniu korbą. Rama NS RAG na rok 2020 jest bardzo sztywna. W 2021 roku została zastąpiona inną konstrukcją. Ze względu na fakt, że rowery na nowy sezon dopiero docierają do sklepów – ciężko mi ocenić poczynione zmiany.

Większość rowerów typu gravel posiada już wewnętrzne prowadzenie linek. Konstruktorzy NS-a nie zastosowali się do tej mody, prowadząc przewody wzdłuż ramy. Takie rozwiązanie ma swoich przeciwników i zwolenników. Z jednej strony ułatwia serwisowanie, z drugiej psuje nieco wygląd roweru. Dla mnie sprawa jest jasna: w tego typu rowerze, który ma być w pewnym stopniu „surowy” – linki wyciągnięte na zewnątrz nie są problemem. Co innego, gdybym miał szosę aero, wtedy byłaby to duża wada. Eksploatując mocno RAG-a np. w leśnym terenie należy mieć na uwadze, że można urwać mocowanie linki w okolicach supportu. Plastikowe obejmy nie są bardzo odporne na uszkodzenia mechaniczne. Z doświadczenia wiem, że takie urwane mocowanie warto zastąpić… trytytką.

Powoli dochodzimy do pierwszej wady roweru.

Lakier. Ładnie prezentuje się w salonie rowerowym, ale jest mało trwały. Powieszenie torebki podsiodłowej po dwóch miesiącach spowodowało wytarcie lakieru w miejscu pasków. Po każdej „lepszej” jeździe po lesie dopatruję się nowych odprysków i rys. Słaby lakier to wada zauważona nie tylko przeze mnie. Mechanicy w serwisie powiedzieli mi, że mają klientów narzekających na ten aspekt wykonania NS-a.

Sram czy Shimano?

Sprawa napędu sprowadza się do pytania: Shimano czy Sram? Obydwaj producenci mają w ofercie szeroką gamę rozwiązań, nie będę się na ten temat rozpisywał, bo jest na ten temat bardzo dużo napisane w Internecie. Nie ukrywam, że z półki „budżetowych” klamotów do gravela Shimano GRX 400 bardzo mi odpowiada. Super-precyzyjna praca, bardzo wygodne klamki, znana obsługa (jeździłem wcześniej na 105 i Ultegra). Sram to nieco inna filozofia pracy, ale również bezproblemowe i pewne działanie. Także w sumie – co komu odpowiada. Do osprzętu Sram ostatecznie przekonała mnie cena i fakt konfiguracji napędu 1×11. Do mojej jazdy całkowicie mi wystarcza taka liczba przełożeń, a brak przedniej przerzutki upraszcza konstrukcję, zmniejsza wagę i ułatwia czyszczenie. Wcześniej, jeżdżąc po mieście musiałem zmieniać przełożenia z tyłu i dodatkowo z przodu. Zajmowało mi sporo energii mimowolne zastanawianie się nad przełożeniami. Z Apex-em nie mam tego problemu.

W praktyce Sram Apex wydaje mi się bardziej „prymitywny” niż Shimano. Japoński osprzęt sprawia wrażenie pracującego dużo bardziej gładko i płynnie. Zmiana przełożenia w Apex-ie jest „twarda”. Nie jest to wada, przełożenia są w obu przypadkach zmieniane bardzo precyzyjnie, ale doznania z obsługi są zupełnie inne.

Jeżeli miałbym porównać Shimano i Sram do skrzyń biegów w samochodzie, to Shimano byłaby tradycyjnym automatem w luksusowym Mercedesie – subtelna, delikatna i spokojna, ale bardzo szybka i precyzyjna. Sram to skrzynia dwusprzęgłowa z Ferrari – przy zmianie czuć, jak mechaniczne części dolegają do siebie w ułamku sekundy. Efekt jest taki sam, odczucia inne.

Hamulce hydrauliczne „robią robotę”, ale te z Shimano są lepsze. Koniec i kropka. Klamki Sram pracują bardziej miękko i gumowato. Awaryjnie hamując trzeba mocno je wcisnąć praktycznie dotykając baranka kierownicy.

Ogólnie nie powiem złego słowa na Sram Apex. Osprzęt pracuje poprawnie, nie sprawia problemów. I chyba o to chodzi.

NS RAG +1. Reszta klamotów.

Osprzęt jak to osprzęt – w każdym rowerze będzie taki sam. Wróćmy do NS RAG +1 – co można powiedzieć o reszcie wyposażenia?

Koła – średniej wysokości stożki, cieniowane szprychy, świetnie wyglądające piasty. No i te paski gumowe na piastach. Wygląda to wszystko fenomenalnie i moim zdaniem to jest mocny punkt roweru, również pod względem technicznym. Po szaleństwach w lesie, przez rok użytkowania koła pozostały proste. Były sprawdzone podczas jednego z serwisów, ale nic się z nimi złego nie zadziało. Nie są oczywiście przesadnie lekkie, ale w tej cenie roweru nie ma się co spodziewać cudów. Tylna piasta jest bardzo głośna. Odpuszczenie pedałowania na ścieżce rowerowej potrafi przepędzić wszystkich pieszych. Nie potrzeba montować dzwonka. Aha – ważę ok. 80 kg.

Siodełko – ładnie wygląda, ma ciekawie wyglądającą grafikę naniesioną lakierem błyszczącym na matowej powierzchni. Dla mnie w miarę wygodne, ale wiadomo – każdy ma inną budowę, więc kwestię siodełka ciężko jednoznacznie ocenić.

Sztyca aluminiowa, podobnie jak kierownica – nic specjalnego, nie ma o czym opowiadać. Mostek sygnowany logo NS – ma od góry kwadratowy kształt – ciężko zamocować na nim cokolwiek. Ale ładnie wygląda. Gięcie baranka bardzo mi odpowiada, delikatna flara przypomina o gravelowej przynależności roweru.

Widelec jest w 100% karbonowy i ma taperowaną główkę. Nie czuć jakoś wyraźnie jego pracy, ale podejrzewam, że projektanci bardziej zwracali uwagę na wytrzymałość, a nie na wybieranie uszczerbków asfaltu, jak to ma miejsce w nowoczesnych szosówkach.

NS RAG +1. Zimowa konfiguracja. Opony Continental TerraSpeed 700x35c, błotniki SKS Speedrocker, torba Apidura z serii Race, koszyk + bidon termiczny, pompka. W torbie zapięcie do roweru, multitool i zapasowa dętka.

Teraz będzie o wadach.

Po wielu akapitach pochwał pora trochę ponarzekać. O lakierze już napisałem i raczej nie jest to wada, którą można pominąć. Osoby wrażliwe na punkcie idealnego wyglądu sprzętu po czasie będą miały problem. Nie wpływa to jednak na sam proces używania roweru, więc chodzi wyłącznie o kwestie estetyczne.

Jakość wykonania. Same komponenty są ok, ale… Sposób montażu kokpitu nowego roweru wołał o pomstę do nieba. Jedna klamka była niedokręcona i szybko się opuściła. Na szczęście dokręcenie mocowania klamkomanetki jest możliwe bez zdejmowania owijki, która… też nie jest jakoś super założona. Na razie jeżdżę z taką, jaka jest myśląc, że przydałoby się nieco więcej serca przy montażu. Kwestię sprawdzenia m.in. hamulców wykonał sklep sprzedający rower, więc tu nie było niespodzianek.

Zapieczona śruba mocowania bidonu. Duże niedopatrzenie jakościowe i w efekcie sporo nerwów. Chcąc zamontować koszyk na bidon musiałem jedną ze śrub piłować pilnikiem i usuwać kombinerkami. Nie dało się jej w inny sposób ruszyć. Nie zdarzyło mi się to wczęsniej.

Zapomnij o błotnikach. W konfiguracji fabrycznej z oponami WTB Nano 700x40c nie ma miejsca na ŻADNE błotniki. Chcąc korzystać z roweru w okresie zimowym kupiłem SKS Speedrocker-y, chyba najbardziej sensowny wybór do gravela. Niestety, pomiędzy ramą a oponami prawie nie ma miejsca, więc musiałem kupić nowe opony. Kolejne 400 zł wydane, żeby móc jeździć zimą. Na szczęście Continentale o mniejszej szerokości 700×35 dały radę. Przy okazji odkryłem, że jasne boki opon, tzw. „skinwall” na prawdę ładnie wyglądają, a sama opona rewelacyjnie „niesie” w porównaniu z terenowymi WTB.

Problem z częściami. Po wywrotce na łące wróciłem do domu ze skrzywionym hakiem. Oczywiście rower trafił do serwisu, skąd panowie zadzwonili z przykrą informacją – hak do wymiany. Ale skąd wziąć hak? U producenta – firmy 7Anna nie ma! Na szczęście w pobliskim serwisie udało się „wyszperać” ostatnią sztukę. Uff. Można dalej jeździć.

Kilka miesięcy po tym wydarzeniu, przeglądając stronę 7anna.pl – zauważyłem, że na stocku pojawiły się haki do mojego modelu. Niezwłocznie zamówiłem jedną sztukę na zapas. Paczka przyjechała po dwóch dniach kurierem. Nie wiem, czy brak haka był wynikiem „dziwnego” roku 2020 i ogólnego zamieszania na rynku części, czy zaniedbaniem producenta… W każdym razie hak mam i mam nadzieję, że mi się nie przyda.

Podsumowując.

NS RAG +1 to rower bardzo udany i można go śmiało polecić. Dobrze spełnia swoją rolę roweru na co dzień, pozwala trochę poszaleć w lesie i lekkim terenie zachowując przyzwoite parametry szosowe. W realnej cenie zakupu ok. 6.500-7.000 zł ciężko dostać coś lepszego. Propozycje od Treka, Cannondale czy Speca są sporo droższe – płaci się za markę. Należy pamiętać, że właściciel maki NS ma również w swoim portfolio inne firmy – droższe RONDO i tańsze OCTANE ONE.

Opony WTB Nano w rozmiarze 700x40c idealnie nadają się na szutrowe szlaki, ale do miasta to nieporozumienie. Miejską dżunglę lepiej przemierzać na ogumieniu o bardziej łagodnym bieżniku i mniejszym balonie, np. 700x35c.


Z tego, co udało mi się dowiedzieć od różnych osób, zdarzają się drobne wpadki jakościowe – w NS RAG bolączką jest lakier, w RONDO pękające ramy karbonowe, co być może jest wynikiem małego doświadczenia polskiego producenta.

Ale trzymam kciuki, żeby kolejne modele były już pozbawione wszystkich wad i mogły w pełni konkurować na rynku z bardziej rozpoznawalną konkurencją.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments