Cannondale Synapse Carbon DISC 105 (2016)
Ciekawy, wygodny rower do połykania długich dystansów. Takie miałem priorytety kupując szosówkę. Co z tego wyszło i czy jestem zadowolony? Zapraszam do lektury wpisu.
Kiedyś, kiedy byłem młody i szczupły, moim ideałem roweru była szosówka o sportowej geometrii. Oglądałem TDF w telewizji i zachwycałem się wspaniałymi jeźdźcami na lśniących maszynach przecinających powietrze z prędkością 50 km/h. Sam chciałem tak jeździć, dlatego byłem skazany na niewygody roweru sportowego.
Dla każdego coś miłego.
Dzisiaj również bardzo chętnie śledzę poczynania zawodowców w znanych wyścigach, ale jestem kilka kilogramów cięższy i coraz większą wagę przykładam do wygody jazdy. Jednocześnie uwielbiam szosówki, dlatego kategoria jednośladów znana jako „endurance” znajduje się w naturalny sposób w kręgu moich zainteresowań.
Szukając roweru dla siebie, na którym czuł bym się komfortowo, a jednocześnie dającego możliwość „przyciśnięcia” zwróciłem się w stronę marki Cannondale. Dlaczego? Zadecydował sentyment. Kiedy byłem młodszy, największe wrażenie robiły na mnie maszyny zespołu Liquigas, biało-zielono-czarne jednoślady amerykańskiej produkcji.
Ostatecznie kupiłem coś takiego:
Co my tu mamy…
Przede wszystkim karbonową ramę wykonaną w technologii SAVE. Czyli niwelującą drgania wynikające z nierówności nawierzchni. Oczywiście nie działa to jak amortyzator, ale muszę przyznać, że zwłaszcza obserwując pracę widelca widać czasem te mikrougięcia karbonu. Można więc wysnuć wniosek, że całość nie jest tylko marketingowym chwytem, ale faktycznie coś daje.
Sztywność boczna jest absolutna i tutaj nic zarzucić nie można. Pamiętam ramy szosowe sprzed 20 lat, które uginały się po wciśnięciu stopy w pedał. Przy tej klasie roweru i materiale, z którego został wykonany oczywiście takie wpadki się nie zdarzają.
Osprzęt Shimano 105. Średnia półka oferująca, jak dla mnie, najlepszy kompromis między ceną, precyzją działania, a nowoczesnymi rozwiązaniami. Działa bezproblemowo, chociaż nie jest tak lekka, jak Ultegra. Korba jest wysokiej jakości, aczkolwiek nie została wyprodukowana przez Shimano, ale jest autorską konstrukcją Cannondale’a.
Można przyczepić się do nieszczęsnego rozwiązania suportu na BB30. Po jednym sezonie zimowym, jeździe przy zwiększonej wilgotności i w błocie całość wymagała kompleksowego serwisu i wymiany.
Jednak to koła moim zdaniem są najsłabszą stroną roweru. Co prawda są bardzo trwałe i znoszą ciężkie warunki panujące na polskich drogach i ścieżkach rowerowych, ale są ciężkie. I to czuć jak się jedzie. Gdybym miał zmienić jedną rzecz w tym rowerze, to bezwzględnie były by to koła. Coś lżejszego znacznie poprawiłoby dynamikę jazdy i obniżyło znacznie wagę roweru.
W rowerze zastosowano nowoczesne, hydrauliczne hamulce tarczowe, ale bez sztywnych osi. Efekt jest taki, że czasem podczas jazdy klocki obcierają o tarcze wywołując charakterystyczne, metaliczne „brzęczenie”. Nie jest to jakoś strasznie upierdliwe, ale warte odnotowania.
Reszta klamotów nie powala. Kierownica, mostek są aluminiowe, sygnowane przez Cannondale’a. Siodełko Fabric, bardzo wygodne, chociaż oczywiście każdy ma swoje preferencje.
Jazda.
Jazda na tym rowerze to przyjemność. Niesamowicie wygodny rower, w miarę lekki, a jednocześnie bardzo komfortowy. Idealny po połykania długich tras. Coś wspaniałego.
Podsumowanie.
W ramach podsumowania przedstawiam moje subiektywne zestawienie zalet i wad roweru. Może komuś się przyda.
ZALETY:
+ dopracowana konstrukcja ramy, działająca amortyzacja
+ przyzwoity osprzęt
+ wygląd
+ radość z jazdy
+ hamulce tarczowe hydrauliczne
+ logo Cannondale na ramie
WADY:
– ciężkie koła
– brak sztywnych osi, co w połączeniu z hamulcami tarczowymi czasem powoduje obcieranie klocków o tarcze
– suport BB30
– nie można zamontować szerszych opon, niż 30 mm.
– nie ma mocowania na błotniki – w miarę sprawdzają się SKS Raceblade PRO