W poszukiwaniu idealnej 35-tki

O znaczeniu ogniskowej 35 mm w świecie fotografii, można napisać książkę grubości encyklopedii. Kolejny tom tej książki mógłby zawierać opis wszystkich obiektywów o tej ogniskowej dostępnych na rynku.

Ja i 35 mm.

W swojej „karierze” fotograficznej miałem dwa obiektywy stałoogniskowe 35 mm. Pierwszym był Nikkor 35 mm f/1.8 AF-S. Pamiętam, że kosztował w okolicach 700 zł i krył matrycę APS-C. Podpinałem go do Nikkona D90 i pozbyłem się po przesiadce na D800. Nigdy tak naprawdę nie polubiłem tego szkła. Chociaż było mocno wychwalane na forach internetowych, oferowało przyzwoitą ostrość od pełnej dziury oraz było całkiem szybkie i celne. Mimo to sprzedałem ten obiektyw bez żalu ze stratą 150 zł.

Kilka lat później w mojej torbie foto zagościł Nikkor 35 mm f/1.4 AF-S. Obiektyw do zastosowań profesjonalnych, który podpinałem pod pełną klatkę. Ostrość przy otwartym otworze przysłony była bardzo dobra, ale nie rewelacyjna. Jakość wykonania, szybkość, celność – bez zarzutu. Niby wszystko OK, ale w szybko i bez żalu pozbyłem się tego szkła. Tym razem główną przyczyną sprzedaży była planowana przesiadka na bezlusterkowca „firmy od telewizorów” 🙂

Dwie 35-ki produkcji Nikona, które gościły w mojej torbie. Po lewej wersja ze światłem 1.8 pod matrycę APSC. Po prawej opcja „na bogato”. Obydwie bardzo przeciętne (fot.: materiały prasowe Nikon).

Po zakupieniu SONY A7 mk II moją podstawową stałką stał się ZEISS Loxia 50/2. Mając jeszcze zoom-a 16-35 nie myślałem zakupie 35-tki.

Zamieniając SONY na Leikę miałem już mocno sprecyzowane oczekiwania względem ogniskowych. Dlatego do M typ 240 kupiłem 28 mm jako szkło podstawowe, „spacerowe”, do ogólnego użytku. Później pojawiła się „królewska” ogniskowa 50 mm, a całości dopełnił krótki teleobiektyw – portretówka o długości 90 mm. 28-50-90 to moje sprawdzone trio dla systemu Leica M.

Ale…

Oglądając zdjęcia, czytając fora zaczął mi kiełkować w głowie pomysł zakupu obiektywu 35 mm. Raz się żyje, trzeba eksperymentować, „bawić” się sprzętem, o ile są takie możliwości oraz, rzecz jasna, fundusze.

Zacząłem zastanawiać się nad dostępnymi opcjami. Oczywiście zacząłem od stajni Leiki. Tu mamy doskonałe konstrukcje, z różnych lat produkcji, o różnej światłosile. Summilux-a odrzuciłem od razu, a właściwie to on mnie odrzucił – ceną. Używany Summicron prezentował się zdecydowanie korzystniej. Ale na egzemplarz w dobrym stanie należy naszykować gotówkę w kwocie 8.000-10.000 PLN. Opcją było również nabycie Summarit-a 35, który jest trochę ciemniejszy (f/2.5), ale przy ogniskowej 35 mm nie byłoby to dla mnie problemem. Summarit-a znalazłem używanego za ok. 6.500 zł. Po czym stwierdziłem, że się nie opłaca, biorąc pod uwagę cenę Cron-a. Tak się składa, że obiektywy 35 mm w systemie M są bardzo popularne, a co za tym idzie – drogie.

Patrząc na wysokie ceny obiektywów Leica zacząłem rozglądać się za zamiennikiem wysokiej klasy, czyli Voigtlander-em. Tutaj wybór jest duży, od szkieł ze światłem 2.5 i małych rozmiarach do większych „klocków” które mają maksymalny otwór przysłony na poziomie 1.2. Wersje z powłokami, bez powłok, srebrne i czarne. Dające bardziej „klasyczny” bokeh z dopiskiem Classic oraz te nowoczesne, oferujące kremowe rozmycie tła. Nie wspominając o najnowszej konstrukcji apochromatycznej, która podobno deklasuje nawet najlepsze konstrukcje Leiki! Dla każdego coś dobrego.

Po przeprowadzeniu szczegółowego wywiadu stwierdziłem, że najlepszym szkłem spełniającym moje oczekiwania byłby Voigtlander ULTRON 35 mm f/1.7. Dobre światło, akceptowalne wymiary, retro-wygląd i co najważniejsze – świetna jakość generowanego obrazu. To wszystko przy zachowaniu akceptowalnej ceny. Już byłem bardzo blisko zakupu tego obiektywu.

Ale…

Ale trafiło się coś innego. Można powiedzieć, że był to zakup impulsywny i całkowicie nieplanowany. 7artisans 35 mm f/2. Chiński obiektyw mało znanej marki, który udało mi się kupić za kwotę poniżej 1000 zł.

7Artisans 35 f/2 podpięty pod analoga.

Na temat tego szkła powstanie oddzielny wpis, w którym szczegółowo opiszę wszystkie jego parametry, wady i zalety. Tutaj wspomnę tylko, że to bardzo fajna 35-tka, biorąc pod uwagę niską cenę. Daje akceptowalną jakość wykonania, dyskretny wygląd pasujący do body Leica M oraz przyzwoitą jakość zdjęć. Światło f/2 jest całkowicie wystarczające, biorąc pod uwagę niewielkie wymiary, zbliżone do Summicron-a. Fajnie komponuje się z aparatami analogowymi. Wygląda na to, że 7artisans zostanie ze mną na dłużej.

Na razie jest to koniec opowieści o poszukiwaniach 35-tki. Ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi.

Napisy wokół przedniej soczewki zdradzają pochodzenie obiektywu. Z dalszej odległości można go pomylić z Summicronem.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments