IAA Frankfurt 2017. Tego już nie będzie.
Od dziecka interesowałem się samochodami, a moim największym marzeniem był wyjazd za granicę na targi motoryzacyjne. Po raz pierwszy udało mi się odwiedzić poważną, międzynarodową wystawę w 2003 roku. Był to Salon we Frankfurcie, znany jako IAA.
Ten wyjazd, to było coś niesamowitego. Jak lot w kosmos, przeniesienie się do równoległego świata, gdzie chodniki są równe, a Porsche 911 jeżdżą po ulicach, jak u nas wtedy Polonezy i Duże Fiaty. Z Frankfurtu przywiozłem masę wspomnień i plecak uginający się od prospektów.
Ostatni raz odwiedziłem IAA we Frankfurcie w 2017 roku. Udało się zorganizować szybki wyjazd samochodem w obydwie strony. Co ciekawe, z możliwością odwiedzenia wystawy podczas dni dla dziennikarzy i zaproszonych gości. Oznaczało to dużo mniej ludzi i tym samym bardziej komfortowe warunki do oglądania samochodów.
Przechadzając się po dobrze znanych halach nie miałem pojęcia, że to jedna z ostatnich edycji Targów. W 2020 roku przyszedł koronawirus, a wraz z nim informacja, że bogata historia wystawy we Frankfurcie właśnie się kończy. Teraz, co prawda, mam mniejsze „ciśnienie” do odwiedzania tego typu imprez, ale sama świadomość, że już ich nie będzie, jest po prostu smutna.
IAA 2017
Tego dnia miałem ze sobą Sony A7 II z podpiętym ZEISS-em 16-35 f/4. Sam aparat był… dobry. Chyba tylko tyle da się powiedzieć o tej generacji serii A7. Takie, przeciętne narzędzie dla ambitnego fotoamatora. Dużo lepsze wrażenie robił obiektyw. Mając przyzwyczajenia z Nikona, gdzie 16-35 był moim ulubionym szkłem, „przyspawanym” do body, po zmianie na SONY od razu kupiłem odpowiednik z mocowaniem E.
ZEISS 16-35 f/4 to bardzo dopracowana konstrukcja. Bardzo ostra od pełnego otworu przysłony, równa, szybka. Dobra do wszystkiego. Obiektyw, który nie ma słabych stron. Gdyby miał jeszcze wewnętrzne ogniskowanie były idealny, ale z drugiej strony pewnie też dłuższy i cięższy. Obecnie, wliczając wszystkie promocje i cash-back’i można go nabyć za ok. 4.000 zł i jest naprawdę tyle warty.
Wracając do tematu samych Targów. Było naprawdę ciekawie, ale było czuć w powietrzu atmosferę nadchodzącego schyłku tego typu imprez. Producenci coraz śmielej przekonywali, że lepszy efekt marketingowy osiągają organizując prezentacje aut on-line, niż wystawianie ich na kosztownych imprezach. Na początku XXI wieku czuć było jeszcze przepych i bogactwo. Mnóstwo gadżetów, prospektów, bajerów. W 2017 roku gadżety zastąpiły linki do informacji w internecie. Proekologiczne podejście widać było na każdym kroku.
Na zakończenie mogę napisać, że mam co wspominać. Kiedy będę zmuszony przesiąść się ze swojego diesla do jakiejś elektrycznej wydmuszki, będę wspominał czasy, gdy można było na IAA we Frankfurcie zjeść tłustą kiełbasę, posłuchać bulgotu V8-ki i zapakować do torby tonę prospektów z kredowego papieru.