3 nieudane, profesjonalne aparaty, czyli jak wydać dużą kasę i być niezadowolonym
Mogłoby się wydawać, że kupując aparat za 5, 10 czy 15 tysięcy PLN, musimy być zadowoleni z jego możliwości. Są to kwoty, które gwarantują zakup sprzętu oferującego super obrazek i bezproblemowe użytkowanie. W praktyce okazuje się, że niekoniecznie. Zapraszam do przeczytania o aparatach, które pomimo swojej wysokiej ceny, okazały się wadliwe.
Do napisania tego wpisu zainspirowały mnie doniesienia dotyczące źle działającego układu AF w najnowszym SONY A7 IV. Chodziło o to, że aparat ma tendencję do sporego front focus’a przy wybranej opcji ustawiania ostrości na oko. Tysiące użytkowników najnowszego body skarżyło się w Internecie na jego działanie. Obecnie sytuacja wygląda tak, że SONY wypuściło aktualizację, która likwiduje problem, ale pomysł do napisania kilku słów na blogu pozostał.
W zestawieniu umieściłem 3 Nikony. Dlaczego akurat Nikony. Bo dobrze znam tą markę ze „starych” czasów, kiedy lustrzanki były u szczytu swojej popularności. Być może są jeszcze inne, popularne aparaty z wadliwymi rozwiązaniami technicznymi, których nie kojarzę. Jeżeli tak jest, proszę o info w komentarzu 🙂
1. Nikon D7000
Nikon D7000 był długo wyczekiwanym następcą „legendarnego” D90. Pod każdym względem był lepszy i dla wielu użytkowników stanowił długo wyczekiwaną sposobność przeskoczenia na bardziej profesjonalny korpus z matrycą APS-C. Niestety, problematyczny okazał się układ AF, który działał mało precyzyjnie. Właściciele masowo wysyłali swoje aparaty do serwisu, w celu wykonania fabrycznej kalibracji do wzorca. Po takim zabiegu problemy ustępowały, chociaż jest wiele opinii, że tylko na jakiś czas. Po dłuższym użytkowaniu wada się odnawiała i puszka znów nadawała się do wysłania do serwisu.
Kolejna generacja, czyli D7100 był już w 100% udanym modelem pozbawionym wad.
2. Nikon D600
Nikon D600 był amatorską lustrzanką pełnoklatkową, z której bardzo chętnie zaczęli korzystać profesjonaliści. Specyfikacja robiła wrażenie, tak samo jak możliwości matrycy. W tych czasach sensory Nikona były nie do pobicia, jeżeli chodzi o jakość generowanego obrazu i niskie szumy przy wysokich czułościach. Do tego dochodził przyzwoity, chociaż zapożyczony z amatorskich puszek układ AF. To wszystko składało się na obraz wyjątkowo udanego aparatu, którego cena nie zwalała z nóg i pozwalała cieszyć się plastyką formatu 35 mm, także mniej zamożnym fotoamatorom.
Niestety, dosyć szybko ujawniła się wada w postaci plamek oleju pojawiających się na matrycy. Czyszczenie niewiele pomagało i odsyłane do serwisu korpusy wracały nienaprawione. Po wykonaniu kilku zdjęć problem szybko powracał i matryca znów wymagała czyszczenia. Wada została wyeliminowana dopiero w kolejnej generacji budżetowej pełnej klatki, czyli w modelu D610.
3. Nikon D800
Starszy brat D600, czyli D800 był konstrukcją rewolucyjną. W czasach, gdy 12 MPx z modelu D700 zupełnie wystarczało do wszystkiego, japońscy konstruktorzy poszli na całość i wyposażyli swoje najnowsze dziecko w wyjątkowo udany sensor CMOS o rozdzielczości 36 MPx. Po premierze pojawiło się dużo skrajnych opinii odnośnie tak dużej ilości pikseli na matrycy. „Po co to komu?” – pytali użytkownicy starszych konstrukcji.
Nikon D800 był aparatem rewolucyjnym. I niestety nie pozbawionym bolączek. Duża rozdzielczość i niesamowita elastyczność matrycy pozwalały na wiele, ale problematyczna okazała się konstrukcja komory lustra. Po zrobieniu zdjęcia opadające lustro „odbijało się” kilka razy przekładając się na powstawanie nieostrych zdjęć przy dłuższych czasach naświetlania.
Rozwiązaniem tego problemu było stosowanie krótszych czasów naświetlania. Np. fotografując obiektywem o ogniskowej 50 mm trzeba było zadbać, żeby naświetlać zdjęcia z czasami co najmniej 1/100 sekundy. Czyli przynajmniej 2 razy krótszymi niż zazwyczaj.
Inną bolączką D800 był układ AF, który według wielu użytkowników działał nieprawidłowo. Z tego powodu puszki były wysyłane do serwisu.
Miałem D800, użytkowałem przez kilka lat i uwielbiałem ten aparat. Pamiętając o stosowaniu krótszych czasów nie miałem problemu z poruszonymi zdjęciami, a problemów z AF nie zauważyłem, albo po prostu mój egzemplarz był pozbawiony tej wady.
Na koniec kilka kadrów z „wadliwego” D800, mojego długoletniego towarzysza wszystkich podróży, do którego mam ogromny sentyment.
Trzaskałem zdjęcia D600 parę lat.
Zjeździł ze mną kawałek świata. Robił wspaniałe zdjęcia w różnych warunkach klimatycznych.
Nigdy nie pojawiła się żadna plama oleju na matrycy.
Dzisiaj robię fotki Nikonem nowej generacji.
Jednak bywa, że sięgam po D600.
Pozdrawiam
Ja miałem kilka lat D800. I nigdy, żadnych problemów z AF. I zawsze dbałem o trochę krótszy czas naświetlania, żeby uniknąć poruszonych zdjęć.
Ale w swoim czasie, zarówno z D600 jak i D800 użytkownicy mieli spore problemy. Niestety. Byłem wtedy aktywnym forumowiczem na „Nikoniarzach” i pamiętam dobrze te czasy 🙂
Co nie zmienia faktu, że i jedno i drugie body dają wspaniały obrazek i (moim zdaniem) są lepsze, niż Canony z tamtych lat 🙂
Ja miałem Nikona D800 jakieś 4 lata, może 5, z czego 3/4 tego czasu to nieustanne problemy z autofocusem, kalibracje, serwisy, jedynie co rozwiązało ten problem w 100% to zakup…bezlusterkowca, i to w dodatku Fuji z małą matrycą, ale wolałem to niż wspaniały aparat, topowe szkła, ale z nietrafioną ostrością..
Dzięki za komentarz. Ciekawe, bo mój D800 był bez wad, albo tych wad nie wychwyciłem, bo używałem od nowości amatorsko. Pozdrawiam!
W niektórych D800 obciążanych ciężkimi obiektywami zdarza się pęknięcie ramy do której wszystko jest przykręcone. Taki D800 jest właściwie nienaprawialny. Czasem działa lepiej, czasem ciut gorzej, a kalibrować go można… ile kto chce.
Mojego kupiłem z przebiegiem pół miliona klapnięć i działa tak jakby chciał dociągnąć do miliona.
A tak przy okazji: skąd pomysł żeby D7000 i D600 nazwać „profesjonalnymi”?
Kiedyś myślałem, że profesjonalne modele są objęte serwisem NPS, ale może w reklamach dla krajów rozwijających się D600 i D7000 nazywano „profesjonalnymi”…
Przyznam, że nie wiedziałem o tych pękających ramach. Ciekawa sprawa. Co do D7000 i D600 to … temat na długą rozmowę przy piwie 🙂 Ja wiem, że one były przez producenta zakwalifikowane jako amatorskie, ale w naszych warunkach często były wykorzystywane np. na ślubach.
Gdy mam do sfotografowania pejzaż z wodą o kolorze przechodzącym od zieleni do błękitu, lubię sięgnąć po Canona 5D classic, choć i zakres dynamiki, i rozdzielczość jego matrycy nie powalają. Gdy zieleni nie ma, lub nie ma zbyt dużo – ładne, moim zdaniem, zdjęcia przy minimalnej obróbce daje D800… Próbowałem też Sony A7R ale tego najstarszego i kolory mnie nie przekonują. Powinien zapewne sięgnąć po nowsze generacje Sony, ale to co największa firma wypożyczająca sprzęt z wysyłką w USA pisze o trwałości ich stabilizacji, trochę zmniejsza mój zapał… no i D800 na razie naprawdę daje rady.
A ja mam nikona d7000 od xx lat i zero problemu z AF.
Gratuluje dobrego egzemplarza 🙂
Dowód anegdotyczny. Mi bez problemu działał Windows ME, chociaż było to wyjątkowe padło wg 99% użytkowników
Hehe, Windows ME. Pamiętam. Miałem. Krótko na szczęście 🙂
Nie z czasownikami piszemy rozdzielenie. Takie zasady, ale autor się poprawnością języka nieprzejmuje…:)
Fakt, literówki i błędy się zdarzają, za co z góry przepraszam. Postaram się poświęcić więcej uwagi na korektę tekstów.
D600 nie chlapał olejem po matrycy, tylko wyjątkowo efektywnie zasysał kurz. Olejem po matrycy chlapały natomiast jakieś egzemplarze D7000 – dosłownie kilka, ale jak to w czasach internetu łatwo się zdarza, zrobiła się z tego tzw. g…oburza. Jak widać po tekście, tak znacząca, że sprawiła, iż w głowie autora olej zaczął chlapać w D600 😉 A w kwestii powszechności i dolegliwości tych wad, to miałem/mam wszystkie trzy, i wszystkie bardzo lubiłem/lubię. D800 to do dziś mój podstawowy sprzęt, wyparł nawet Dfa 🙂
Dziękuję za rzeczowy wpis. Faktycznie, czytając o D600 pojawiają się informacje o kurzu i oleju 🙂 I faktycznie, D7000 też miał jakieś tam „przygody” z brudkami na matrycy. To były z jednej strony czasy, kiedy Nikon robił bezkonkurencyjne lustrzanki, pod względem AF-u, obrazka, ergonomii, ale było też niestety trochę wpadek. Co do D800 – miałem i kusi minie, żeby kupić jeszcze raz, z sentymentu. Rewelacyjna puszka, tak samo z resztą jak D600. Pozdrawiam i życzę samych dobrych kadrów 🙂
Zdecydowanie d600 chlapał na matrycę czymś tłustym.
To jakiś portal anty nikon?
Heh. Absolutnie nie. Byłem „nikoniarzem” przez kilkanaście lat i uważam, ze to wspaniałe aparaty. Tak, po prostu przyszedł mi docelowy temat na wpis, a że zyskał dużą popularność – to już zasługa algorytmów Google:) zachęcam do lektury innych wpisów i pozdrawiam!
Widać od razu, że autor nie walczył z Canonem 1D Mk III 😛
Fakt. Chociaż wiele razy miałem w ręku aparat Canon-a, to nigdy nie miałem swojego 🙂
Ta lista wygląda na robioną na zamówienie. Zwłaszcza w świetle realnych skoków na kasę, jak np. Canon 5DSR – wzorcowego przykładu za dużej ilości pikseli, gdzie głębia plików raw w porównaniu do konkurencji budziła śmiech. Z resztą, Canon i jakość plików Raw to do dzisiaj drażliwy temat – kupujesz R5 za gruby szmal, a nie nadążasz w trudnych warunkach, np. ostrym słońcu, za gościem z Pentaxem K-1 ze starą, dobrą matrycą Sony 36mp xD
Ale jechanie po Nikonie z wymyślonych powodów w ma tradycję. Pamietam recenzję D810 na optyczne.pl, gdzie testowali pliki oprogramowaniem nie obsługującym formatu, wyniki wyszły im gorsze niż w starszym D800 i stwierdzili, że to spoko metodologia, bo ich program, którego nikt nie używa, jest przecież taki miarodajny xD
Albo pieprzenie o brandingu w Z7, Nasim Manzurow zaorał to srogo robiąc porównanie plików i nagłe temat ucichł (btw, największy banding, i najgorszą jakość miał oczywiście ówczesny bezlusterkowiec Canona, czyli R).
Powiem szczerze, że z Canon-em miałem w życiu niewiele do czynienia. Zawsze Nikon bardziej mi pasował, pod kątem elastyczności obrazka, AF-u, ogólnej ergonomii. Napiszę jeszcze raz – miałem D800 i bardzo, bardzo miło wspominam ten aparat. Jeszcze kiedyś go kupię, żeby sobie przypomnieć, jak wspaniałe robił zdjęcia. Faktem jest tradycja „jechania” zwolenników Nikon-a na Canon-a i odwrotnie 🙂 Chociaż ta tradycja powoli zamiera, bo „pierwsze skrzypce” gra SONY, jest też Fuji, systemy z M43… Mocno się pozmieniało na rynku. Muszę pomyśleć o napisaniu wpisu: „Dlaczego nigdy nie kupiłem Canon-a?” 🙂
Jestem rozczarowany tym, że żaden fan Canona nie oprotestował stwierdzenia „pierwsze skrzypce gra Sony” brzmiącego tak jakby chodziło o największą sprzedaż. Według Canona, to Canon w 2021 sprzedał: najwięcej aparatów z wymienną optyką, najwięcej aparatów z matrycą pełnoklatkową, najwięcej bezlusterkowcow (na sztuki, bo największą wartość sprzedaży miało Sony) i najwięcej obiektywów.
Ciężko w to uwierzyć obserwując „fotograficzne otoczenie”. Chociażby oglądając różnego rodzaju filmiki na YT wyraźnie widać, że SONY jest najpopularniejszym wyborem 🙂 Dla mnie osobiście coś było zawsze nie tak, jeżeli chodzi o lustrzanki Canon-a. Może dlatego powinienem kupić jakąś?
Niestety prawda jest smutna. Sony jako aparat nie jest zły. Niestety jest strasznym szumofonem. Zwłaszcza jak ktoś robi w RAW-ach to aż oczy bolą przy Crop-ach.
NIKON D600 to świetny aparat. Zanieczyszczeń na matrycy nie było widać przy przesłonach 1.4 do 3.2. Ja po 170k wysłałem po namowie na akcje serwisowa za free zmienili migawkę i mam go od nowości do dziś. Świetny aparat zrobił tysiące dobrych zdjęć. Fakt że af do ciemnych pomieszczeń i jeszcze w ruchu nie jest zbyt dobry ale w statycznych ujęciach i plenerze nie trzeba lepszego. Dodatkowo zdjęcia po zrobieniu są przyjemne w odbiorze już na wyświetlaczu. Cicha migawka lepsza niż w d750. Dzisiaj wyparty przez Ztki ale w dalszym ciągu używany jako back up lub aparat do codziennych zastosowań 😉
Dzięki za opinię 🙂 widać po komentarzach skrajnie różne zdania o tych aparatach. Ale trzeba się cieszyć, że ma się fajny aparat i robić zdjęcia 🙂 Pełna zgoda, jeżeli chodzi o AF i wygląd zdjęć.
Opisany problem w D800 to do d…. projekt całości. Lustro opada w chwili kiedy matryca już nic nie rejestruje, więc nie ma szans na taki błąd.
Co innego jeśli chodzi o podnoszenie lustra, ale wtedy to autor powyższego do wymiany.
Tak czy inaczej nieznane problemy to tylko Nikon.
Kolejny mitoman… D600 nie plamił olejem bo tam oleju nie ma! To były plastikowe drobinki powstałe wskutek docierania mechanizmów.
Haha! Przypominają mi się gorące dyskusje na forum „Nikoniarzy” 🙂 Pozdrawiam!
A ja przypadkiem zostałem CANONierem mimo, że zawsze chciałem Nikona. Ale Nikona z czasów F4s, F801s. Canon jest super. Przede wszystkim wszystko ma własne. Od początku do końca. Nikon miewał matryce od Sasa do lasa. A to Kodak a to Sony. Mapowali hot piksele itd. Nie pasuje mi też ergonomia i ekran. Ale marzenia się spełniają. I od niemal roku mam swojego Nikona, tego jedynego. F4. W pięknej kondycji. I zrobiłem nim już zdjęcie, które zapisze się w historii mimo, że wolałbym żeby nie. Wszytko w nim się zgadza. Noo może AF za wolne. Jest tak wyważony, że zdjęcia z ręki 50tką ostre nawet przy 1/15. Mam mój ulubiony program tj P/H czyli dobiera maksymalnie szybki czas do obiektywu i przysłony. Żeby wyszło. 😉 Tyle.
Stare, analogowe Nikony mają coś w sobie 🙂 Gratuluję pięknego egzemplarza i życzę samych udanych kadrów (i tanich filmów)!
Mówimy o tym samym D800 który jest powszechnie uznawany za jeden z najlepszych aparatów Nikona w historii?
Nie ma obecnie na rynku używanych aparatów chyba lepszego jeśli chodzi o stosunek jakości do ceny
Amen. Wspaniały aparat. Mi również służył i im dłużej go wspominam, tym bardziej żałuję sprzedaży. Ale sporo użytkowników się z nim męczyło…
Pentax K-30 , K-50 i w mniejszym stopniu K-70 awaria selenoidu skutkująca czarnymi zdjęciami.
Dzięki za komentarz. Nie jestem specem od Pentax’ów, tym bardziej warto wspomnieć o tej marce 🙂