Leica M3 – legenda, która nie chce się zestarzeć

Wielu ludzi marzy o posiadaniu M3. Najczęściej chodzi o dwa pokoje z kuchnią w spokojnej okolicy. Są też fani znaczka M3 na tylnej klapie samochodu wyprodukowanego w Monachium. Mi M3 kojarzy przede wszystkim ze słowem „Messucher”, z trzema ramkami ogniskowych w wizjerze.

Początkowo myślałem o napisaniu recenzji Leiki M3. Takiego typowego, suchego tekstu zestawiającego wady, zalety, opisującego wszystkie najważniejsze cechy aparatu. Ale czy wypada recenzować M3? Który przez ostatnie kilkadziesiąt lat stał się narzędziem legendarnym, obiektem pożądania fotografów z całego świata. Czymś, co zmieniło świat fotografii i zbudowało mocny fundament dla dalszego rozwoju marki z Wezlar.

Trochę historii.

W latach 50-tych XX wieku, wielu fotografów studyjnych, modowych albo tych, którzy pracowali dla wydawców gazet uważało, że jedną słuszną drogą do osiągnięcia najlepszych rezultatów, jest praca aparatami średnioformatowymi i wielkoformatowymi. Takich konstrukcji nie brakowało. Popularnością cieszyły się takie marki jak Rolleiflex, Linhof czy Plaubel. Niektórymi z nich, np. Rolleiflex’ami pracowali również fotografowie uliczni, podważając dominację Leiki do tego typu zastosowań.

Z drugiej strony coraz odważniej dawała o sobie znać konkurencja dalekowschodnia. Można tu wspomnieć np. Canona IVSb, który oferował dalmierzowy sposób ustawiania ostrości i swoim zaawansowaniem technicznym stanowił mocną konkurencję dla Leiki III.

Konstruktorzy Leiki musieli unowocześnić swój produkt. Tworząc M3 koncentrowali się głównie na wyeliminowaniu słabości poprzednika, modelu III. Leica III miała dwa oddzielne okienka wizjera. W jednym był układ ustawiania ostrości, w drugim ramka do kadrowania. Zmiana obiektywów była czasochłonna, zmiana filmu niewygodna. Przewijanie klatek za pomocą pokrętła również nie sprzyjało szybkiemu, reporterskiemu fotografowaniu. Z drugiej strony, te słabości rekompensowała bardzo wysoka jakość wykonania, płynność działania pokręteł i ogólna wydajność aparatu.

Dalmierz ze zintegrowanymi ramkami nie był nowością. Podobnie jak bagnetowe mocowanie obiektywów. W 1932 roku te nowinki, razem ze zintegrowanym światłomierzem, miał u siebie Zeiss Contax, nie wspominając o innych konstrukcjach. Cała branża foto szła mocno do przodu, szukając lepszych, bardziej wydajnych rozwiązań. Leica co prawda miała mocną pozycję na rynku, ale musiała się bronić przed rosnącą konkurencją i przez cały czas modernizować swoje produkty.

Mocowanie bagnetowe, które było nowością dla Leiki M3, pojawiło się już wcześniej w modelu IIIg. Do dzisiaj zachowały się prototypy gotowe do wprowadzenia do produkcji. Do tego jednak nie doszło w obawie o tworzenie silnej, wewnętrznej konkurencji między siostrzanymi modelami: IIIg i M3.

Willi Stein rozpoczął prace projektowe nad M3 w 1943 roku. W czasach, gdy priorytetem niemieckiego przemysłu było konstruowanie aparatów dla celów wojennych. W 1952 roku nowe dziecko Leiki było gotowe. Powstało 65 egzemplarzy prototypowych.

Skoro prace zakończyły się w 1952 roku, to dlaczego Leitz zwlekał z wprowadzeniem aparatu na rynek aż dwa lata? Ta kwestia do dzisiaj pozostaje niewyjaśniona. Możemy się domyślać, że ma to związek z przywiązaniem właściciela marki do pierwszej konstrukcji Barnack’a, która zrewolucjonizowała rynek i zbudowała pozycję marki. Z jednej strony konieczność pokazania nowości podyktowana działaniami konkurencji, z drugiej – przywiązanie do tradycji i obawa o powtórzenie sukcesu poprzednika.

Kariera M3 zaczęła się na targach Photokina, w roku 1954. Nowy model szybko stał się hitem sprzedażowym. Niewielkich wymiarów aparat z wymienną optyką, charakteryzujący się zaawansowaną, ale bezawaryjną budową. To było to, co przyciągało fotoamatorów oraz profesjonalistów.

IIIf miał 655 części, M3 – 800. Japończycy, którzy na początku lat 50-tych szczycili się tym, że dogonili, a nawet wyprzedzili niemieckiego potentata byli w szoku. Canon, który szybko zwiększał produkcję podziwiał konstrukcję migawki z nieobrotowym pokrętłem naciągu filmu i nowatorską konstrukcję wizjera. M3 w momencie premiery na targach Photokina w 1954 roku prezentował najwyższy poziom wśród aparatów dalmierzowych. Leica udowodniła swoją wyższość nad konstrukcjami z Japonii, ale należy pamiętać, że w drugiej połowie lat 50-tych coraz mocniej zaczęło mówić się o lustrzankach jednoobiektywowych, które już lada chwila miały zepchnąć na śmietnik historii konstrukcje dalmierzowe.

Model M3 był przez lata produkcji udoskonalany. Pojawiały się drobne modyfikacje, które jednak nie zmieniły wizerunku aparatu. Wynika to z faktu, że M3 był na tyle zaawansowanym i dopracowanym modelem, że ciężko było go ulepszyć. Można powiedzieć, że aparat dalmierzowy doszedł do formy ostatecznej, która jest powielana do dzisiaj.

Seryjna produkcja rozpoczęła się w 1954 roku od numeru seryjnego 700000 i oficjalnie zakończyła w 1966 roku na numerze seryjnym 1164865. Ale w 1968 roku powstała jeszcze niewielka partia M3 polakierowanych na oliwkowy kolor. Większość aparatów została złożona w Niemczech, niektóre egzemplarze opuściły bramy fabryki w Midland, w Kanadzie. W ciągu pierwszych 2-3 lat produkcji pojawiło się wiele modyfikacji, ulepszeń. Od 1958 roku aparat był produkowany do 1968 roku w niezmienionej formie.

Istnieją trzy możliwe do zidentyfikowania wersje M3. Pierwsza wersja jest najbardziej podstawowa: brak dźwigni wyboru ramek, dźwignia przesuwu filmu z koniecznością dwukrotnego pociągnięcia, płyta dociskająca film ze szkła – ponieważ Leitz obawiał się, że szybki przesuw może generować iskry elektryczne poprzez tarcie między metalem a powierzchnią filmu.
Druga wersja (od 1955 roku) miała dźwignię wyboru ramek, a szklaną płytkę dociskową zastąpił kawałek metalu. Trzecia wersja miała zmieniony zakres czasu otwarcia migawki (1-2-4-8-15-30-50 flash-60-125-250-500-1000), a od nr seryjnego 915250 posiadały dźwignię przesuwu filmu, którą pociągało się tylko jeden raz.

Zmiany wprowadzane w pierwszych latach produkcji mają charakter kosmetyczny. W obecnych czasach interesują wyłącznie kolekcjonerów, którzy identyfikują oryginalność poszczególnych egzemplarzy, patrząc na cechy szczególne dla danego rocznika. Funkcjonalność aparatu przez cały okres produkcji nie uległa zmianie.

Z ciekawostek – Leica M3 z numerem seryjnym 1.000.000 została przekazana jako prezent Ernstowi Leitzowi w 1961 roku. Kolejny numer seryjny – 1.000.001 znalazł się w posiadaniu Alfreda Eisenstaedta – słynnego fotografa.

Dlaczego Leica M3 stała się legendą?

Dla przeciętnego fotografa, zarówno w latach 50-tych, jak i teraz, najważniejszymi cechami dobrego aparatu jest szybkość i łatwość obsługi. A te cechy w przypadku M3 stoją na bardzo wysokim poziomie. Kadrowanie i ustawianie ostrości za pomocą jasnego wizjera ze zintegrowanym dalmierzem, jest bardzo łatwe. Ładowanie filmu po odkręceniu dolnej klapy jest mało skomplikowane, a przeprojektowane mocowanie ułatwia zmianę obiektywów. Po wykonaniu zdjęcia należy raz naciągnąć kciukiem dźwignię przesuwu filmu i aparat jest znów w stanie pełnej gotowości do naświetlenia kolejnej klatki.

Zarówno doświadczony fotograf, jak i osoba początkująca nie będzie miała problemu z obsługą Leiki M3. Wszystkie czynności wykonuje się niemal intuicyjnie, bez zbędnych komplikacji. Do tego poczucie wyjątkowej jakości ręcznie składanego, w pełni mechanicznego aparatu powoduje, że używanie tego instrumentu daje wiele radości i satysfakcji.

Ramki dalmierza odpowiadają ogniskowym 50-90-135 mm. Brakuje ramek dla szerokiego kąta. Co prawda można do M3 podpiąć obiektyw 35 mm, ale żeby móc poprawnie kadrować należy użyć specjalnych akcesoryjnych gogli, które zniekształcają obraz i nieco psują ogólne wrażenie wysokiej jakości wizjera.

Fakty i mity.

W wielu publikacjach, jak również w Internecie można znaleźć szczegółowe informacje na temat M3, które nie zawsze są prawdziwie. Istnieje przekonanie, że aparaty z numerem seryjnym powyżej 1.100.000 są najlepsze. Nie ma na to dowodów, ale faktem jest, że ostatnie egzemplarze większości produktów dostępnych na rynku są najlepsze. Wynika to z faktu dopracowania konstrukcji, a także chociażby wysokich kompetencji ludzi, którzy przez lata składali ten sam produkt.

Twierdzi się równeż, że M3 to najlepsza Leica, najlepszy dalmierz, najlepiej skonstruowany i złożony. Faktem jest, że Leica poświęciła ogromne siły i środki, żeby maksymalnie dopracować M3. Aparat był również produkowany w czasach, w których precyzja wykonania, jak również jakość zastosowanych materiałów miały większe znaczenie, niż kalkulacje księgowych dążących do maksymalizacji przychodów ze sprzedaży. To wszystko składa się na obraz aparatu właściwie pozbawionego wad.

Leica M3 współcześnie.

Dzisiaj Leica M3 ma status aparatu legendarnego, kultowego. Jest obiektem pożądania entuzjastów sprzętu fotograficznego, ozdobą wielu kolekcji. Ma to oczywiście odzwierciedlenie w cenach zakupu. W czasach rewolucji cyfrowej kwota, jaką należało przeznaczyć na zakup sprawnego egzemplarza była relatywnie niska. Obecnie widać wyraźną tendencję wzrostową, która jest wynikiem mody na fotografię analogową, a także wyjątkowej pozycji marki na rynku. Leica jest obecnie kojarzona nie tylko z doskonałej jakości aparatami i obiektywami, ale jest marką luksusową, która bardzo dba o swoją historię i dziedzictwo.

Leica M3 – czy warto kupić?

Ostatnie M3-ki opuściły bramy fabryki w 1966 roku. A więc mają już co najmniej 55 lat na karku. Mimo to, nie należy obawiać się zakupu tak starego aparatu. Wyjątkowa trwałość i odporność na działanie czasu wynika z mechanicznej konstrukcji oraz wysokiej jakości materiałów użytych do produkcji. W konsekwencji bieżące serwisowanie aparatu, a także przeprowadzanie większych napraw wciąż jest możliwe i stosunkowo łatwo znaleźć dobrych specjalistów, którzy są w stanie profesjonalnie się tym zająć. W Polsce jest kilku takich, więc na razie można spać spokojnie.

Oczywiście warto wybierać najlepszy egzemplarz, na jaki nas stać. To tak, jak ze starymi samochodami. Im bardziej zniszczony egzemplarz kupimy, tym będzie więcej problemów i kombinowania. A na pewno okaże się, że koszt przeznaczony na doprowadzenie do stanu używalności przewyższy koszt zakupu dobrej sztuki.

Ceny są bardzo różne. Aparaty w idealnym stanie o cechach szczególnych, np. posiadające ciekawy numer seryjny są gratką dla kolekcjonerów i osiągają wysokie ceny na aukcjach starych aparatów. W specjalistycznych komisach oraz Leica Store na całym świecie trafimy na idealne egzemplarze za kilka-, kilkanaście tysięcy euro. Kupując aparat w celu robienia zdjęć, a nie do postawienia w gablocie, warto zainteresować się zwyczajnymi, używanymi aparatami, najlepiej kompletnymi i na bieżąco serwisowanymi. W swoim czasie Leica M3 była bardzo popularnym aparatem, wolumen produckji był ogromny (ponad 220.000 sztuk), także znalezienie czegoś sensownego na rynku wtórym nie jest trudne.

Leica M3 – sprawdzenie przed zakupem.

Polecam jeden z poprzednich wpisów na blogu, poświęcony weryfikacji przed zakupem aparatu analogowego: notonly.photos/2021/04/23/kupujemy-analogowy-aparat-leica-m-poradnik-zakupowy/.

Podsumowanie

Wprowadzenie na rynek M3 było momentem przełomom dla marki Leica. Z jednej strony był to hit sprzedażowy, z drugiej strony „uśpił” czujność managerów firmy, którzy pewni swego nie zauważyli w porę, że rynek foto wyewoluował w kierunku lustrzanek.

Teraz nie ma to żadnego znaczenia, bo nikt obecnie nie traktuje M3 jako narzędzia do pracy. Ładnie zachowane egzemplarze trafiają do znawców tematu, kolekcjonerów, amatorów fotografii analogowej. Pomimo dużej dostępności ceny wciąż rosną.

Fenomenem tego aparatu jest fakt, że tak samo jak 60 lat temu było to doskonałe, precyzyjne narzędzie do robienia zdjęć, to tak samo jest teraz. Pomimo rewolucji technologicznej, która się dokonała, ciężko o bardziej poręczny, łatwiejszy w obsłudze i dobrze wykonany aparat fotograficzny.

Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
JacekB
JacekB
9 miesięcy temu

Słusznie piszesz, że Leitz w zasadzie nie zaproponował nic nowego, gdy w 1954 roku wypuścił na rynek M3. To samo miał Zeiss 20 lat wcześniej. Przed II wojną światową Contax w wersjach II i III bił na głowę gwintową Leikę pod względem nowoczesności technicznej, a i optyka Zeissa była poniekąd bardziej wyrafinowana. A jednak to właśnie M3 stała się legendą fotografii. Dlaczego? Chyba udało się to wyjaśnić.

Bardzo ważnym (moim zdaniem obecnie najważniejszym) powodem jest najlepszy wizjer, jaki kiedykolwiek wyprodukowano w całym Wszechświecie. Gdy chodzi o wielkość, a w konsekwencji o komfort i precyzję kadrowania i ostrzenia, nie dorasta mu do pięt ani Contax, ani żadne japońskie, radzieckie czy jakiekolwiek pochodne Zeissa i Leiki, ani nic innego. Nawet w najnowszych cyfrowych Leikach włącznie z M11 wizjer jest w sumie gorszy od tego z M3.

Inne przyczyny oczywiście też są. Bardzo ważna jest systemowość i kompatybilność, która działa we wszystkie strony. Do prawie 70-letniego aparatu pasują (oczywiście z różnymi ograniczeniami) zarówno 100-letnie starocie, jak też najnowsze superwynalazki. Wciąż jest mniej czy bardziej dostępny firmowy serwis i części zamienne. No i te obiektywy, którymi można zajmować się bez końca. 🙂

Na koniec ta sama uwaga krytyczna, jak przy innym tekście odnośnie obiektywów 35 mm. Nie opcjonalne specjalistyczne gogle, lecz albo wersje obiektywów specjalnie zrobione dla M3 z goglami przymocowanymi na stałe albo dowolny zwykły 35 mm plus dodatkowy wizjer.

Inaczej ma Nah-Summicron 50 (Dual Range). Do niego są właśnie osobne specjalistyczne oczy (były sprzedawane w komplecie), zakładane i zdejmowane przez zmyślny mechanizm na obiektywie. Służą do kadrowania na odległościach poniżej metra. Ten obiektyw działa bez ograniczeń także na nowszych aparatach do M6 włącznie. Od M6TTL do aktualnych cyfrowych ma ograniczenia ze względu na nieco inną konstrukcję korpusów, a w niektórych przypadkach wcale nie działa.

Jeszcze każdorazowo trochę inne oczy ma nowoczesny składany Elmar 4/90 (opcjonalny zestaw makro) i niektóre modele 135 mm.

JacekB
JacekB
9 miesięcy temu
Reply to  admin

Chciałbym, żeby tak właśnie były traktowane moje wypowiedzi. Jako uzupełnienie, uściślenie, a także rozwinięcie tych wątków, które z mojego punktu widzenia wydają się ważne dla lepszego zrozumienia tematu. 🙂