Najtańszy cyfrowy zestaw Leica M. Jak się sprawdza?

Bariera wejścia w system Leica M jest bardzo wysoka. Nowe aparaty i obiektywy kosztują krocie, a moda na analogi wywindowała ceny starych modeli „na kliszę” do granic absurdu. Co kupić, żeby było tanio, a jednocześnie poczuć klimat dalmierzowej legendy z Wezlar?

Leica M8

O M8 napisałem już sporo. Zachęcam do odnalezienia wcześniejszych wpisów i przeczytania, dlaczego uważam ten model za absolutnie wyjątkowy, nie tylko w systemie „M”, ale również wśród wszystkich aparatów cyfrowych, z jakimi miałem do czynienia. Tak się składa, że M8 jest obecnie najtańszą opcją na rynku, żeby poczuć klimat fotografowania cyfrową, dalmierzową Leiką.

Konstrukcja aparatu ma już 20 lat i to bardzo czuć. Szybkość działania znacząco odstaje od dzisiejszych standardów, podobnie jak jakość wyświetlacza, czy ilość dostępnych opcji. Czy to przeszkadza? Absolutnie nie! Stare aparaty Leica starzeją się jak wino, nabierając z upływem czasu unikalnego charakteru. Dlatego używanie M8 daje dzisiaj jeszcze więcej przyjemności i satysfakcji niż w czasach, gdy była to nowość.

Matryca ma 10 MPx. To niewiele, ale tylko w teorii. W praktyce, sensor Kodaka generuje tak ostry i kontrastowy obrazek, że deklasuje pod tym względem wiele współczesnych konstrukcji. Trzeba po prostu umieć kadrować tak, żeby nie przycinać za dużo w postprodukcji. Proste!

Najtańsza opcja

Obecnie M8 to najtańsze cyfrowe body systemu „M”. Ceny zaczynają się od ok. 7.000 zł. Następca, model M9 jest zdecydowanie droższy. Za działający egzemplarz po wymianie matrycy, należy zapłacić powyżej 10.000 zł. Za podobną kwotę można nabyć M typ 240, czyli zdecydowanie nowszy sprzęt, aczkolwiek w świecie Leiki „nowszy” nie zawsze znaczy „lepszy”. Ceny M10 pomijam w tym zestawieniu, bo jest to model aktualny (stan na grudzień 2021) i w tym wypadku, ceny używek zaczynają się od ok. 25.000 zł.

Reasumując: jeżeli masz ograniczone fundusze i chcesz koniecznie kupić cyfrową Leikę M – to zakup starego M8 będzie zdecydowanie najtańszą opcją.

Jaki obiektyw?

No dobrze. Sytuacja wygląda w ten sposób, że wydałeś z ciężkim sercem, absurdalnie wysoką sumę, nabywając 20-letni aparat cyfrowy. Teraz czeka Cię kolejna decyzja, co podpiąć do korpusu, żeby cieszyć się słynnym „Leica look”. Oczywistą opcją jest zakup któregoś z doskonałych, firmowych obiektywów. Pozostaje tylko mały problem w postaci ceny. Trzeba przygotować przynajmniej kilka tysięcy złotych. Dlatego warto rozważyć tańszą opcję i wybrać coś z oferty niezależnych producentów.

Po przejrzeniu oferty obiektywów Leica naturalnym krokiem jest zagłębienie się w bogatą ofertę Voigtlander’a. Bardzo dobre obiektywy za ułamek ceny Leiki to kusząca alternatywa. Ale my szukamy jeszcze tańszego rozwiązania.

Dlatego patrzymy na ofertę chińskiego producenta – 7Artisans, który od niedawna oferuje szereg obiektywów z mocowaniem „M”. Do wyboru mamy 4 ogniskowe: 28, 35, 50 i 75 mm. Jasność od f/1.1 w przypadku standardowej 50-tki, do f/2.0 w kompaktowych rozmiarów 35-tce.

Biorąc pod uwagę, że matryca M8 ma rozmiar APSH (crop 1,33x), najsensowniejszą opcją wydaje mi się zakup 28-ki. Po uwzględnieniu przelicznika ogniskowej mamy do dyspozycji kąt odpowiadający obiektywowi 35 mm na pełnej klatce.

Ile kosztuje „chiński Summilux 28 mm”? Obecnie 2150 zł, aczkolwiek przed wybuchem inflacji można go było nabyć za niecałe 1800 zł. Mówimy oczywiście o nowym egzemplarzu, ze sklepu i z gwarancją. W przypadku zakupu z rynku wtórnego, spokojnie zmieścimy się do 1500 zł.

Leica M8 + 7Artisans 28 mm f/1.4

Podpinamy nowy, chiński obiektyw pod stare, niemieckie body i idziemy zrobić kilka zdjęć. O ile o M8 ciężko napisać coś odkrywczego, bo daje podobne odczucia z użytkowania jak każdy inny model „M”, o tyle obiektyw jest czymś nowym i warto mu poświęcić więcej uwagi.

Przede wszystkim, dobre wrażenie robi całkowicie metalowa obudowa. Precyzji wykonania również nie można nic zarzucić. Nie jest to poziom technicznej finezji Leiki, ale w cenie 2150 zł dostajemy zaskakująco dobrze zmontowany kawałek szkła i metalu. Dekielek nakładany na przód obiektywu jest wykonany z metalu i wyłożony miękkim materiałem. Taki element „premium” w chińskim wydaniu – mi się podoba. Pierścienie chodzą bardzo precyzyjnie, z wyczuwalnym oporem. Sporo większym niż w przypadku wyrobów producenta z Wezlar, ale to nie przeszkadza. Pierścień przysłony o zmianie wartości powiadamia delikatnym „cyknięciem”. Pierwszy kontakt z 7Artisans 28 mm f/1.4 okazuje się zaskakująco pozytywny.

Teraz czas na wady. Obiektyw w zestawie nie ma osłony przeciwsłonecznej, co moim zdaniem jest sporym niedopatrzeniem. Tym bardziej, że przednia soczewka ma wypukły kształt i trzeba zawsze pamiętać, żeby przed włożeniem sprzętu do torby zawsze nałożyć przedni dekielek.

Sam wygląd obiektywu również nie zachwyca. Konstrukcje Leiki są bardzo lekkie i kompaktowe. 7Artisans 28 mm to taki „klocek” – za długi i za ciężki. Równowaga wagowa korpus-obiektyw jest zaburzona. Trzeba mocniej trzymać body, żeby zrównoważyć masę obiektywu, także całość daje gorsze odczucia z użytkowania, porównując np. do Summicrona 28 mm.

Na pocieszenie należy uczciwie stwierdzić, że mamy w końcu do dyspozycji instrument legitymizujący się maksymalnymi otworem przysłony f/1.4, za co w świecie Leiki trzeba zapłacić prawie 30.000 zł. To jest jakieś 15x więcej, niż za 7Artisans!

Zdjęcia

Idziemy na spacer, korzystając z pięknego, słonecznego dnia. Temperatura na zewnątrz: -5oC. Leica M8 informuje o zrobieniu kolejnego zdjęcia swoim głośnym „brzdęknięciem”. Jest to bardzo nietypowy dźwięk, zwracający uwagę przechodniów. Dioda obok ekranu miga, to znaczy obraz z matrycy zapisuje się na karcie pamięci. Mija 10 sekund – dioda gaśnie. Teraz można podejrzeć zdjęcie na ekranie. Oczywiście w beznadziejnej rozdzielczości, bo mamy w ręku sprzęt z 2007 roku. A wtedy ekrany LCD miały kiepskie parametry. Ręce marzną, więc idę dalej. Zdjęcia przejrzę w domu na ekranie komputera.

Praca obiektywu jest wzorowa. Daje odpowiednie wyczucie i w połączeniu z dużym celownikiem M8 pozwala w łatwy sposób wyostrzyć. Ogniskowa 28 mm wydaje się optymalna dla matrycy ASPH, zwłaszcza do fotografowania w mieście.

Ocenę właściwości optycznych zaczynamy od ostrości. O ile 50-tka f/1.1 daje mocno „mydlany” obraz, który powoli poprawia się przymykając przysłonę, o tyle tutaj jest zaskakująco dobrze od f/1.4.


7Artisans 28 mm kryje oczywiście pełną klatkę, więc po podłączeniu go do M8 nie zobaczymy wad optycznych w rogach kadru. Praca pod światło jest przeciętna. Stosunkowo łatwo złapać kolorowe bliki. W oczy rzuca się również beczkowatość obrazu, łatwa do skorygowania w postprodukcji.

Bokeh jest przyjemny. Maksymalny otwór przysłony f/1.4 „robi robotę” ładnie rozmywając tło. Okazuje się również bardzo potrzebny biorąc pod uwagę niskie, użyteczne ISO starej matrycy Leiki M8.

W okolicach maksymalnego otworu przysłony można zaobserwować niewielkie, zielono-fioletowe aberracje chromatyczne. Łatwe do wyłapania i skorygowania w programie graficznym.

Podsumowanie

Leica M8 i 7Artisans 28 mm f/1.4 to bardzo egzotyczne połączenie, aczkolwiek całkiem udane. Można cieszyć się takim zestawem dysponując ok. 8.500 zł, co w świecie Leiki wydaje się śmiesznie małą kwotą. Nie jest to oczywiście sprzęt dla kogoś, kto fotografuje zarobkowo, albo chce mieć łatwe w obsłudze narzędzie do robienia zdjęć „u cioci na imieninach”. Tylko dla hobbysty, zapaleńca, który chce się trochę pobawić, poeksperymentować, poszerzyć horyzonty swojej fotograficznej pasji.

M8 daje nieporównywalne z innymi cyfrówkami odczucia z użytkowania. Z upływem czasu wszystkie wady tego modelu zamieniły się w zalety, nadające temu korpusowi unikalnego charakteru.


7Artisans śmiało wkroczył do świata producentów obiektywów, oferując wyśrubowane osiągi w śmiesznie niskiej cenie. Do niedawna, wybór obiektywu z mocowaniem „M” ograniczał się do pary: Voigtlander-Leica. Teraz mamy również 7Artisans i jeszcze jedną, nową markę z Chin – TTartisans.

7Artisans 28 mm f/1.4 odstaje od konstrukcji Leiki, tu nie ma wątpliwości. Ale stanowi bardzo dobrą alternatywę dla osób z ograniczonym budżetem. Dlatego jak najbardziej rekomenduję ten obiektyw. Do czasu zakupu Summicron’a 28 mm 🙂

Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Riccardo
Riccardo
2 lat temu

No bardzo ładnie maluje ten obiektyw. Z M8 to jakieś 37 mm wychodzi, czyli całkiem fajnie. Bo na FF to za tę kasę zdecydowanie wziąłbym Vojtka Noktona 40/1.4. Świetne małe szkło.

Marek
Marek
2 lat temu

To ja jednak o Fuji poproszę, albo nawet Olka, Pena F. Też są do nich cudne szkiełka…
Ps.
Efekt końcowy identyczny.