Kupujemy analogowy aparat Leica M – poradnik zakupowy

Analogowa Leica M jest obiektem pożądania wielu fotografów – amatorów i profesjonalistów. Jak dobrze kupić sprawny aparat? Zapraszam do przeczytania wpisu.

Na początku zaznaczę, że wszystkie rady zawarte poniżej są wynikiem moich doświadczeń i mojej aktualnej wiedzy. Jeżeli ktoś ma inne zdanie lub chciałby uzupełnić poniższe informacje o swoje własne przemyślenia – serdecznie zapraszam do komentowania i kontaktu.

Gdzie szukać?

Poszukiwania używanej Leiki warto zacząć od przejrzenia polskiego internetu.

Rynek sprzętu Leica w Polsce jest coraz większy. Ogłoszeń przybywa, ale szukając swojego wymarzonego aparatu warto zainteresować się również ofertami zza granicy, szczególnie z Niemiec. Będziemy mieli duży wybór z różnych źródeł: od renomowanych Leica Stor’ów, poprzez znane komisy i sklepy foto po prywatnych sprzedających, czasem wieloletnich kolekcjonerów i koneserów marki z Wezlar. Na Ebay-u trafimy też m.in. na idealne sztuki z krajów azjatyckich, ale po doliczeniu cła i podatku VAT oferty drożeją o ok. 30%. Należy to wziąć pod uwagę. Od niedawna, dodatkowe procedury celne i opłaty, pojawiają się również podczas sprowadzania sprzętu z Wielkiej Brytanii.

Pierwsze wrażenie

Bierzemy aparat do ręki i zaczynamy oglądać. Od ogółu do szczegółu. Na początek zwracamy uwagę na mocne, widoczne uszkodzenia – obicia, otarcia, krzywo spasowane elementy. Wszelkiego rodzaju uszkodzenia zewnętrzne musimy odnieść do swoich oczekiwań. Jeżeli chcemy aparat do codziennego fotografowania, wygląd będzie sprawą drugorzędną. Kupując Leikę w celu postawienia w gablocie jako lokatę kapitału – musimy szukać najlepszego możliwego egzemplarza, może nawet jednego z licznych limitowanych edycji, ale o tym trochę później.

Podejście do kwestii zużycia aparatów Leica jest zupełnie inne, niż w przypadku innych marek foto. Biorąc powycieranego Canona czy Nikona do ręki, od razu myślimy – robił dużo wesel, pewnie jest „zajeżdżony”, nie wiadomo ile jeszcze pociągnie. Korpusy Leica M wycierają się stosunkowo szybko odsłaniając naturalny kolor metalowej obudowy. Wygląda to atrakcyjnie do tego stopnia, że wielu użytkowników specjalnie wyciera papierem ściernym swoje aparaty.

Wytarcie jest tak charakterystycznym elementem aparatów Leica, że sam producent wyczuł w tym interes. Kilka lat temu wypuścił fabrycznie spatynowaną edycję specjalną – M 240 Reporter, oczywiście mocno limitowaną i bardzo wysoko wycenioną.

Często korpusy, które mają kilkanaście tys. zdjęć przebiegu mają uszczerbki na powłoce, często od samego wkładania i wyjmowania z torby lub plecaka. Osobiście wolałbym kupić ładnie wytarty korpus, niż taki całkowicie fabrycznie nowy. Ale gusta są różne i każdy ma inne oczekiwania.

Oprócz przetarć farby ważne są inne elementy zewnętrzne. Czasem trafiają się aparaty z widocznymi wgnieceniami, odkształceniami powstałymi ewidentnie w skutek upadku. Takie „przygody” mocno wpływają na cenę, ale nie jeżeli mechanika działa bez zarzutu, warto rozważyć taki aparat.

Ważny jest również stan okleiny – wulkanitu. Dla mnie osobiście ubytki w okleinie całkowicie dyskwalifikują sprzęt. Bardzo zwracam uwagę na ten element, aczkolwiek dla innych może to mieć mniejsze znaczenie. Tutaj również decydujące są osobiste upodobania oraz… założony budżet. Im lepszy wygląd, tym wyższa cena.

Jakość, jakość i jeszcze raz precyzja

Leica zawsze słynęła z precyzji montażu połączoną z wysoką jakością zastosowanych materiałów. Dlatego nawet po kilkudziesięciu latach od daty produkcji pokrętła i przyciski chodzą z należytym, przyjemnym oporem i dają dużą satysfakcję z operowania nimi. Tak ma być. Wszelkie luzy, dziwne dźwięki, zmieniające się opory zwiastują problemy i kosztowny serwis.

Większość analogowych aparatów Leica M – czyli M3, M2, M4, M4-2 i M4-P to modele całkowicie mechaniczne. To znaczy, że nie zawierają nawet grama elektroniki, która jak wiadomo, z czasem lubi się psuć. O ile 50-letnią M3-kę sprawny mechanik jest w stanie doprowadzić do stanu idealnego mechanicznie, o tyle nie wiadomo, jak z biegiem lat będą zachowywały się układy elektroniczne montowane np. M6 czy M7.

Ważnym momentem oględzin jest odkręcenie dolnej płytki. Jest to element szczególnie narażony na uszkodzenia.

Przyglądając się detalom możemy zidentyfikować kolejnego wroga starych analogowych aparatów, jakim jest wilgoć. Sprzęt przechowywany w skórzanych, dedykowanych kaburach potrafi zamoknąć, czego skutkiem jest pojawienie się grzyba. Dlatego sprawdzamy, czy nigdzie nie ma podejrzanego nalotu, zwracamy uwagę jak wygląda dalmierz i ramki, czy nie ma charakterystycznego zamglenia.

Opanować emocje

Tak samo, jak w przypadku zakupu samochodu używanego, należy zachować zimną krew. Jeżeli dokonamy zakupu zbyt pochopnie, może okazać się, że cena serwisu mocno wywinduje ogólne koszty korzystania ze sprzętu i zabije radość z posiadania Leiki. Dlatego do oględzin należy podejść „na chłodno”, biorąc pod uwagę cenę oraz nasze oczekiwania.

Dla mnie większe zużycie aparatu nie stanowi problemu, o ile jest w 100% sprawny mechanicznie i odpowiednio wyceniony. W przypadku marki Leica rozrzut cenowy jest ogromny. Na przykład popularne M3 potrafi kosztować od 3.000 zł do 13.000 zł w zależności od stanu i kompletności wyposażenia.

Legalność pochodzenia sprzętu

Niestety, stosunkowo częste są przypadki, że ktoś próbuje u nas sprzedać sprzęt kradziony za granicą. Oczywiście ciężko jest w 100% sprawdzić, czy nie mamy do czynienia z paserem. Czasem zdarza się, że ktoś próbuje sprzedać aparat będąc nieświadomym jego przeszłości. Rozważając zakup warto wykonać kilka podstawowych czynności:

  • Sprawdzamy numery seryjne na obudowie. Dokładnie oglądamy, czy wszystkie cyferki są oryginalne, czy nie są „przebite”.
  • Wpisujemy numer seryjny w wyszukiwarkę Google. Często na forach internetowych czy stronach www użytkownicy piszą, jaki sprzęt i gdzie został skradziony.
  • Wchodzimy na stronę zawierającą spis numerów seryjnych sprzętu Leica. W ten sposób możemy dowiedzieć się, w którym roku został wyprodukowany nasz potencjalny nabytek oraz ile sztuk liczyła seria produkcyjna.
  • Patrzymy, co jest w komplecie z aparatem. Czy jest na przykład oryginalny pasek, kabura albo inne elementy wyposażenia.
  • Im więcej dokumentów uwiarygadniających pochodzenie tym lepiej. Idealną sytuacją jest taka, w której sprzedający ma oryginalne pudełko, akcesoria, dowód zakupu. Takie oferty są oczywiście najdroższe.

Inspekcja techniczna

No dobrze. Mamy aparat w ręku, generalnie nam się podoba i wygląda na to, że nie jest kradziony. Przechodzimy do bardziej szczegółowych oględzin mechaniki aparatu. Poniżej lista rzeczy, na które zwracam uwagę kupując sprzęt:

  • Dalmierz. Służy do kadrowania i ustawiania ostrości. Jest to element skomplikowany i powinien chodzić w 100% poprawnie. Dlatego patrzymy w okienko wizjera, jak również od przodu oceniając przejrzystość i ilość zanieczyszczeń. Wizjery Leiki M są bardzo jasne i mają dobrze widoczne ramki. Podczas przesuwania dźwigienki z przodu obudowy ramki wizjera powinny się natychmiastowo zmieniać. Warto podpinając obiektyw zwrócić uwagę, czy wyświetliły się ramki odpowiadające ogniskowej.
  • Po zapięciu obiektywu ustaw ostrość na najmniejszą możliwą odległość i na nieskończoność. Okienko ustawiania ostrości powinno móc ustawić obydwie skrajne wielkości.
  • Zwróć uwagę na pracę wajchy do przewijania filmu. Powinna działać z delikatnym oporem powodując wskoczenie kolejnej klatki w okienku licznika zdjęć. Dobrze sprawdzić ten element ze zdjętą dolną płytką.
  • To samo z wajchą do przewijania filmu do początku. W M3 i M2 będzie to rodzaj walca podnoszonego do góry. Od modelu M4 wzwyż mechanizm został przeprojektowany i jest wygodniejszy w użyciu. Nie jest to jakiś specjalnie skomplikowany element aparatu, ale ma robić swoją robotę.
  • Migawka i pokrętło czasów wyzwolenia migawki. Kolejna, po dalmierzu, kluczowa sprawa. Zdejmujemy dolną część obudowy, podnosimy okienko, oceniamy wizualnie stan materiału migawki. Nie powinno być uszkodzeń, czy np. przepaleń.
  • Ustawiamy kolejne czasy pokrętłem, wyzwalamy spust migawki i próbujemy „na oko” ocenić, czy czasy się od siebie różnią. Powinno być widać zauważalne różnice.
  • Przy 1/15 sekundy migawka wydaje dwa, różniące się od siebie dźwięki.
  • Największym problemem migawki Leiki M są dłuższe czasy. Jeżeli migawka jest uszkodzona, ustawiona na 1 sekundę zatnie się, lub znacznie wydłuży czas otwarcia.
  • Przetestuj światłomierz (o ile jest). Obecnie są dostępne aplikacje w telefonie, przy pomocy których można ustawić prawidłowy czas naświetlania. Warto porównać, czy światłomierz wbudowany w aparat pokazuje te same wartości. Można również posłużyć się jakimkolwiek współczesnym aparatem porównując wskazania.
  • Działanie światłomierza wymaga sprawnej baterii. Warto zajrzeć w miejsce montażu sprawdzając, czy wcześniej bateria np. się nie rozlała.

Oczywiście 100% pewności, że aparat działa prawidłowo zyskamy dopiero wtedy, gdy zrobimy pierwszą rolkę filmu, ale dokłądne oględziny pozwolą jak najbardziej ograniczyć ryzyko zakupu.

Na pewno zawczasu warto poszukać kontaktu do dobrego serwisanta. Prędzej, czy później się przyda, chociażby w celu zrobienia przeglądu.

Edycje specjalne a opłacalność zakupu

Przeglądając ogłoszenia trafimy na aparaty z limitowanych edycji. Przeważnie są sporo droższe, niż „zwykłe” wersje. Kupując egzemplarz „do gabloty” oczywiście taki zakup będzie miał duży sens. Widać wyraźną tendencję wzrostową, jeżeli chodzi o ceny. Dokonując takiego wyboru musimy zadbać o kompletność wyposażenia. Musi być pudełko – często zupełnie inne, niż w przypadku zwykłych egzemplarzy. No i papiery potwierdzające pochodzenie. Bez tego ciężko będzie udowodnić autentyczność danej sztuki.

Oczywiście kupując taki sprzęt i robiąc nim normalnie zdjęcia musimy liczyć się ze spadkiem jego wartości. Używając aparatu na co dzień poszukajmy zwykłej, solidnie wyglądającej sztuki.

Na koniec

Jak wspomniałem wcześniej, rozrzut cenowy jest ogromny. Na jednym końcu skali są popularne modele wykazujące spore oznaki zużycia. Z drugiej strony są nigdy nieużywane edycje limitowane, rzadkie wersje wyprodukowane w niewielkiej liczbie egzemplarzy, ale też aparaty słynnych fotografów.

Jedno jest pewne: żeby podejść do tematu zakupu aparatu Leica M musimy mieć najmniej 4.000 zł (na początku 2021 roku). W takim budżecie, przy odrobinie szczęścia uda nam się dostać sprawny egzemplarz M3 lub M2. Dokładając 2.000-3.000 zł będziemy mogli poszukać klasycznego M4, M4-2, M4-P lub nowoczesnej na swoje lata M5. Ceny M6 dobijają do 10.000 zł, a najbardziej skomplikowany, w sensie wyposażony w dużą ilość elektroniki M7, to poziom ok. 12.000 zł wzwyż. Nowe sztuki z Leica Store kosztują 20.000 zł i to już są ceny dla bogatych koneserów marki. Stare hasło reklamowe Leiki głosiło, że jest to „aparat na całe życie”.

Pewniejsze egzemplarze znajdziemy w renomowanych komisach foto. W przypadku zakupu od osób prywatnych musimy mocno uważać i najdokładniej jak się da weryfikować stan techniczny i pochodzenie.

Ofert w Polsce jest niewiele. Okazje zdarzają się rzadko i szybko znikają. Warto poszukać w Niemczech, w końcu to macierzysty kraj Leiki.

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] Polecam jeden z poprzednich wpisów na blogu, poświęcony weryfikacji przed zakupem aparatu analogowego: notonly.photos/2021/04/23/kupujemy-analogowy-aparat-leica-m-poradnik-zakupowy/. […]