M8, czyli najgorsza Leica (część II)

Pierwszy cyfrowy dalmierz Leiki ma już kilkanaście lat. Czy to znaczy, że nie robi słabe zdjęcia? Wręcz przeciwnie!

Początek lat 2000 był wyjątkowo trudny dla marki Leica. Cyfrowa rewolucja o mało nie zmiotła z rynku niemieckiego producenta, który upierał się przy produkcji analogowych dalmierzy. Przełom nastąpił w 2006 roku – do modelu „M” trafiła matryca Kodaka o rozdzielczości 10 Mpx. Więcej na ten temat można przeczytać we wcześniejszym wpisie:

https://notonly.photos/2021/01/29/m8-czyli-najgorsza-leica-czesc-i/

W tej części znajdują się zdjęcia wykonane Leiką M8 przy użyciu obiektywów Summicron 28 mm f/2 i Summicron 50 mm f/2 (wersja IV). Należy pamiętać, że matryca w M8 jest mniejsza od pełnej klatki, więc kąt widzenia dla użytych obiektywów wynosi odpowiednio ok. 35 i 75 mm.

Poniższe kadry powstały bez użycia akcesoryjnego filtra IR nakręcanego na obiektyw i zostały obrobione w programie Lightroom. W większości przypadków delikatnie skorygowana została ekspozycja, światła i cienie, przejrzystość (suwak „clarity”). Analizę wycinków zdjęć z surowych plików DNG pojawi się w kolejnej, trzeciej części opowieści o Leice M8.

Tydzień we Wiedniu

Z grudniowym wypadem do Wiednia wiąże się ciekawa historia. Podczas pobytu w stolicy Austrii, Leica M8 była moim jedynym body. Niestety, oryginalna, kilkunastoletnia bateria była już mocno zużyta, w związku z czym nie dawała się w pełni naładować i szybko ulegała rozładowaniu, po wykonaniu dokładnie 32 zdjęć. Wychodząc na zwiedzanie miasta czułem się, jakbym miał analoga. Musiałem dokładnie planować każdy kadr, mając świadomość, że po 32 wciśnięciach spustu migawki aparat po prostu się wyłączy. Po powrocie do Polski i przeanalizowaniu rezultatów stwierdziłem, że to ograniczenie bardzo pozytywnie wpłynęło na mój proces twórczy. Z ok. 150 przywiezionych zdjęć, prawie wszystkie przeszły pozytywnie selekcję i zostały zarchiwizowane na dysku twardym.

We Wiedniu po raz pierwszy przekonałem się o „magicznych” możliwościach M8. W dzień starałem się używać jak najniższego ISO. Wczesne, grudniowe wieczory wymuszały jednak podniesienie czułości matrycy w okolice 800. To graniczna, używalna wartość dla M8, ale jak się okazało całkowicie wystarczająca. Nie czułem rozczarowania, że nie mam do dyspozycji nowoczesnego bezlusterkowca.

Zdjęcia z M8 mają niepowtarzalny wygląd. Kolory prezentują się niesamowicie już w surowym pliku DNG i nie potrzebują wzmocnienia w postprodukcji. Kolejnym elementem jest specyficzny mikrokontrast, decydujący o wyjątkowym charakterze zdjęć. Takie wbudowane „clarity” prosto z matrycy. Wiele zależy oczywiście od zastosowanej optyki i trudno tu polecić coś innego, niż oryginalne szkła produkcji Leica.

Dzięki „wpadce” z filtrem IR, zdjęcia doskonale nadają się do konwersji do czerni i bieli. Wystarczy zjechać z nasyceniem kolorów do zera i właściwie tyle wystarczy.

Friedrichshafen, Konstancja i Begrencja

Rejony Jeziora Bodeńskiego dają nieskończone możliwości wykonania ciekawych zdjęć, i to nie tylko krajobrazów z alpejskimi wierzchołkami w tle. Można skoncentrować się na zwiedzaniu malowniczych miasteczek leżących na styku Niemiec, Austrii i Szwajcarii.

M8 to zdecydowanie aparat do „slow photography”. Nie nadaje się do szybkich kadrów. Lepiej omijać tryb seryjny, żeby uniknąć zawieszenia się oprogramowania. po wciśnięciu spustu migawki następuje głośne „brzdęknięcie”, po czym przez około 10 sekund mruga czerwona dioda informująca o powolnym procesie zapisu na karcie pamięci. Wolne działanie powoduje, że fotograf zaczyna precyzyjnie dobierać kadry, zamiast strzelać na oślep, bo „coś się później z tego wybierze”.

Bieszczady

Bieszczadzkie krajobrazy są (niestety) coraz bardziej popularną atrakcją turystyczną. Punktem obowiązkowym jest oczywiście podziwianie widoków z połonin, ale warto zainteresować się malowniczo położonymi, prawosławnymi cerkwiami. Na poniższych zdjęciach najładniejsze z nich: cerkiew w Uluczu i Smolniku.

Mój pierwszy wypad w Bieszczady zaliczyłem w czasach, gdy mojej torbie foto znajdowały się bezlusterkowce SONY – A7 II i A6300. Po dwutygodniowym urlopie długo zgrywałem zdjęcia z kart pamięci na dysk komputera. Wyszło ponad 3.500 plików, z czego złożyłem foto książkę, do której wybrałem ostatecznie ok. 50 najlepszych kadrów.

Wycieczka z Leiką w kolejnym roku, również dwutygodniowa, zakończyła się liczbą ok. 1.000 nowych plików na dysku. Ilość zmalała, jakość wzrosła. Polecam każdemu taką zmianę.

Autobau Erlebniswelt – Romanshorn

W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć zdjęć samochodów. Poniżej kadry wykonane w szwajcarskiej miejscowości Romanshorn, w prywatnym muzeum Autobau Erlebniswelt. Miejsce absolutnie magiczne dla miłośnika motoryzacji, szczególnie z Leiką w ręku.

Warto wspomnieć, że w krajach zachodnich Leica jest dużo bardziej rozpoznawalna niż w Polsce. I kojarzy się zdecydowanie z fotografią profesjonalną. Kiedy u nas marzeniem były Zorki i Zenity, w Niemczech rzeczywistością fotografów były precyzyjne i dobrze wykonane sprzęty sygnowane „czerwoną kropką”.

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] M8, czyli najgorsza Leica (część II) […]