Jest LUX! Czyli kilka słów o Leica Summilux-M 50 mm f/1.4 ASPH

Jeżeli miałbym mieć tylko jeden obiektyw przypięty do body, to byłaby to klasyczna 50-tka. I byłby to zdecydowanie Summilux w wersji ASPH (po 2004 roku).

Kilka miesięcy temu napisałem trochę na temat Summicron’a 28 mm ver. II. Jest to obiektyw absolutnie wspaniały, oferujący niesamowitą plastykę obrazu i dający ogromną przyjemność z codziennego użytkowania. Dzisiaj, do kolekcji najlepszych obiektywów, jakie miałem w ręku, dokładam kolejną „perełkę” w postaci Leica Summilux 50 mm f/1.4 ASPH.

Trochę historii

Pierwszy aparat, skonstruowany na początku lat 20-tych XX wieku przez Oscar’a Barnack’a, był wyposażony w obiektyw o ogniskowej 50 mm. Wraz z rozwojem techniki i nowymi możliwościami produkcyjnymi, pojawiały się coraz lepiej zaprojektowane i wykonane instrumenty optyczne. Pierwsza jasna 50-tka, legitymująca się maksymalnym otworem przysłony f/1.5 i mocowaniem gwintowym, pojawiła się w ofercie Leiki w 1936 roku. Nowocześniejszy Summarit 50 f/1.5 wszedł do sprzedaży po Wojnie – w 1949 roku, początkowo z mocowaniem LTM, później przeprojektowany pod bagnet M. Premiera Summilux-a odbyła się w 1959 roku. Wersja pierwsza (ver. I,) była nieco jaśniejsza od swoich poprzedników (f/1.4), przy czym waga i wymiary zewnętrzne pozostały na zbliżonym poziomie. Wersja druga (ver. II) pozostawała w produkcji bardzo długo, bo od 1961 aż do 2004 roku. W latach 1992-2005 była dostępna wersja trzecia (ver. III), zastąpiona przez obecnie oferowany wariant ASPH, który jest bohaterem tego wpisu.

Wartym zapamiętania jest, że były 3 wersje Summilux-ów, z czego każda kolejna generacja jest delikatnie lepsza od poprzedniej. W momencie powstania tego wpisu czekamy na wersję APO, która zakładam będzie oferowała jeszcze bardziej wyśrubowane parametry optyczne za kilkukrotnie wyższą cenę, co wpisuje się w trend strategii rynkowej marki Leica.

Summiulux 50 mm był zawsze wyjątkowym obiektywem, który wyznaczał kierunek dla innych producentów. Zachwycał swoją jakością wykonania i obrazowania. Był jednym z filarów marki Leica, przez lata przyczyniał się do budowania wyjątkowego wizerunku marki.

Budowa i wygląd

Moim zdaniem jest to jeden z najładniejszych obiektywów w systemie Leica M. Prezentuje idealny kompromis pomiędzy wymiarami i parametrami. Pierścień ostrości pracuje z idealnym oporem, jest wyposażony w uchwyt na palec. Trochę dalej znajduje się typowy dla Leiki, pięknie klikający pierścień ustawiania przysłony. Osłona przeciwsłoneczna jest zintegrowana, wysuwa się do przodu i blokuje na zatrzask po przesunięciu w bok. Wszystko sprawia rewelacyjne wrażenie, chociaż z rozmów z różnymi doświadczonymi foto-ekspertami wynika, że najnowsza konstrukcja ASPH nie jest tak solidna jak starsze wersje. Jest zbudowana z mniej trwałych materiałów.

  • maksymalny otwór przesłony: f/1.4,
  • minimalna odległość ostrzenia: 70 cm, czyli typowa dla dalmierzowych aparatów,
  • waga: ok. 335 gram,
  • średnica filtra: 46 mm.
  • 5 grup soczewek, razem 8 elementów, z czego jeden asferyczny (stąd dopisek ASPH w nazwie).

Plastyka obrazu

Długo się zastanawiałem co tu napisać. Bo ten obiektyw zachwycił mnie od momentu pierwszego kontaktu. Nie będę rozpisywał się nad cechami związanymi z ostrością, brakiem zniekształceń czy aberracji chromatycznych. To jest coś, można powiedzieć, oczywistego w przypadku szkła kosztującego ok. 20.000 zł.


Chcę się skupić raczej na rzeczach, które na pierwszy rzut oka są trudne do wychwycenia. Po pierwsze – specyficzny mikrokontrast który sprawia, że zdjęcia zrobione tym obiektywem wydają się jeszcze ostrzejsze, bardziej wyraźne, doskonałe. W połączeniu z odpowiednio oprogramowanymi matrycami w aparacie, daje to wyraźny „Leica look”, specyficzny dla sprzętu tego producenta. Po drugie – bokeh. Kremowy, rozlewający się, subtelny i delikatny w swojej strukturze. Nie jest nerwowy, ani też „nudny”, co często spotyka się w tego typu konstrukcjach.

Bliki światła, pojawiają się (bardzo rzadko) podczas fotografowania pod Słońce. Czasem występuje również aberracja chromatyczna, aczkolwiek mało dokuczliwa i łatwa do usunięcia w postprodukcji. Winietowanie na f/1.4 występuje, ale nikomu nie będzie przeszkadzało, bo dodaje zdjęciom wyjątkowego charakteru.

Czy Summilux 50 mm f/1.4 ASPH ma sens?

Ogniskowa 50 mm i światłosiła f/1.4 to w dzisiejszych czasach nie jest nic niespotykanego. Obiektywy o tego typu parametrach oferowane są przez praktycznie wszystkich producentów. Coś, co 100 lat temu było wyzwaniem, obecnie jest czymś oczywistym. Na rynku mamy chociażby Sigmę z serii ART czy bardzo dopracowane konstrukcje od SONY pod bagnet E, oferujące fenomenalne osiągi za ułamek ceny Summilux-a.


Czy w takim razie warto wydawać 20.000 zł na ten obiektyw? Ciężkie pytanie. Z pewnością jest to narzędzie, które kupuje się sercem, a nie rozumem. Chłodna kalkulacja korzyści w odniesieniu do kosztów w tym przypadku wychodzi wyjątkowo niekorzystnie. Oczywiście, zawsze można poszukać ciekawej oferty na rynku wtórnym. Wtedy można zaoszczędzić co najmniej 5.000-6.000 zł i w okolicach 14.000 zł stać się posiadaczem tego cuda.

Podsumowanie

Leica Summilux 50 mm ASPH to wspaniały obiektyw. „Kupił mnie” od pierwszego zdjęcia. Swoim wysublimowanym, nieszablonowym obrazowaniem, które w połączeniu z matrycą aparatu serii M daje niespotykany, niepowtarzalny wygląd zdjęć. Ludzie, którzy totalnie nie znają się na fotografii oglądając zdjęcia poczynione tym obiektywem mówią, że są „ładne”. I ja też tak uważam.

W porównaniu do innych, najdoskonalszych konstrukcji na rynku, Summilux 50 mm ASPH jest o 2% lepszy. Ma o 2% więcej „tego czegoś”, co ciężko zdefiniować, i co powoduje szeroki uśmiech na ustach.

To jest obiektyw, dla którego warto wychodzić z domu i robić zdjęcia.

Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Riccardo
Riccardo
9 miesięcy temu

Dzięki za ten wpis. Rzeczywiście, Lux bardzo ciekawy. Może kiedyś…

Riccardo
Riccardo
9 miesięcy temu
Reply to  admin

Dzięki. Pisz jak najwięcej, nawet jak nie będę miał, to zawsze chętnie poczytam o szkłach Leiki. Na razie mam radość z Canona LTM 🙂